Wróciłam z Open’era i jestem lekko zawiedziona. I już nawet nie tylko artystami, których skład w tym roku był znacznie mniej imponujący niż w poprzednich latach. Jestem zawiedziona komercjalizacją tej imprezy, która z założenia miała być letnią muzyczną przygodą, a stała się wyjątkowo kosztowną platformą do lansu. Muzyka jest teraz na drugim planie, a to może być pierwszy krok do upadku Open’era ze swojego festiwalowego piedestału.
Artykuł pochodzi z tej strony.